Strona główna > Inne, media, zdrowie > Zupełnie nie na temat…

Zupełnie nie na temat…

6 października 2010

Ten blog zupełnie nie jest o tym, o czym za chwilę napiszę. Tego wpisu tu być w ogóle nie powinno, ale jednak jest – a jest dlatego, że uznałem, że milczeć po prostu nie wypada…

O co mi chodzi? Chodzi mi o, a jakże, wroga powszechnego numer jeden, czyli dopalacze. Będzie krótko i na temat, a na końcu kilka linków.

1. Nigdy nie zażywałem, nie zażywam, ani dobrowolnie nie będę zażywał dopalaczy ani narkotyków.

2. Nie, nie uważam, aby sprzedaż dopalaczy nieletnim była ok.

3. Tak się jednak składa, że znam co nieco Konstytucję – i dość wcześnie, bo już w art. 2 jest tam taki ładny zapis:

Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym (…)

4. Znajomość tego zapisu, a do tego pewna doza orientacji w prawie skłania mnie do wniosku, że obecne działania rządu i rozmaitych agend rządowych są nielegalne, a w najlepszym wypadku balansują na bardzo cienkim ostrzu.

Do niedawna byłem przekonany, że żyjemy w państwie prawa, w którym władza nie łamie tego, co sama uchwala i na którego straży stoi.

Okazało się jednak, że w naszym państwie dalej możliwe są takie sytuacje, gdy władza najpierw uruchamia aparat państwowy, pokazuje całą swą potęgę, niszczy legalnie działającego biznesmena, wcześniej nasyłając na niego rozmaite kontrole i inspekcje (żeby utrudnić mu działalność – nawet się z tym celem nie kryjąc) a dopiero potem zaczyna myśleć o uchwaleniu prawa na to jej zezwalającego.

Kilka linków:

http://olgierd.bblog.pl/wpis,o;wojnie;z;dopalaczami;i;legalizacji;trawy,45916.html

http://olgierd.bblog.pl/wpis,swietujemy;75-lecie;walki;o;lepsze;zdrowie;czlowieka,45976.html

http://wo.blox.pl/2010/09/O-dopalaczach-nudne.html

http://nczas.home.pl/wiadomosci/polska/korwin-mikke-o-tzw-dopalaczach/

Dziękuję.

  1. 8 października 2010 o 9:32

    No to ja dodam komentarz:
    Absolutnie nie zgadzam się, że biznes dopalaczowy działał zgodnie z prawem. Sprzedawanie „produktów kolekcjonerskich” przypomina pewne zdarzenie sprzed wielu lat: Przed rozbitym sklepem z jeansami policja kontrolowała w nocy stojący samochód wypełniony tymiż jeansami. Kierowca tłumaczył, że spodnie zakupił na targowisku, a przed sklepem tylko się przypadkowo zatrzymał. Policja dała wiarę wyjaśnieniom i nie zatrzymała delikwenta.

    W Polsce jesteśmy przyzwyczajeni, że właśnie taki sposób postępowania jest zgodny z prawem, ale to nieprawda. Dlaczego? Nie wdając się w meandry prawne dlatego, iż twierdzenia zainteresowanej strony to tylko jeden z aspektów sprawy, a sąd i organy ścigania mają kierować się przede wszystkim stanem faktycznym.W związku z powyższym mogą nie dać wiary wyjaśnieniu strony.

    Co do samego sensu ograniczania dostępu do substancji psychoaktywnych – tutaj zgadzam się ze zdaniem Barta na w dyskusji na Jego blogu – ograniczanie dostępu ma wpływ na ich konsumpcję. Należy zastanowić się jak to najlepiej zrobić (delegalizacja? akcyza? obrót w systemie farmaceutycznym?), a nie puszczać sprawy „na żywioł”

    • Gammon No.82
      8 października 2010 o 13:46

      Skoro „nie działał zgodnie z prawem” to znaczy, że działał niezgodnie z prawem. Jakim?

      • 8 października 2010 o 14:16

        Są jakoweś przepisy mówiące o opakowaniach, reklamie, instrukcji użycia itd. Skoro sprzedawano środki psychoaktywne pod fałszywymi opakowaniami i bez instrukcji użycia – złamano prawo. Od razu zastrzegam się, że nie potrafię powiedzieć, co by było gdyby środki te sprzedawano jawnie jako substancje psychoaktywne. Z instrukcjami ile i jak używać, jakie są działania uboczne itd. Czy wtedy doszłoby do złamania prawa czy nie.

        • 9 października 2010 o 20:50

          Nie zgodzę się. Jeżeli odwołujemy się do opakowań i wprowadzania w błąd, to można mówić co najwyżej o nagięciu prawa – gdyby było złamane, to analogicznie należałoby uznać, że prawo łamią producenci coca-coli, czekolady czy np. herbatek z melisy :)

          Biznes dopalaczowy działał zgodnie z prawem dlatego, że nie istniało prawo mu tego zakazujące – a w demokratycznym państwie, jakim podobno jest Polska, wystarczy to by uznać dany typ działalności za legalny. Tak samo Ty, ja czy „on” może wyjść o dowolnej porze na swój balkon – mimo, że nie ma tego zapisanego wprost w prawie, nie ma też wydawanych na to żadnych zezwoleń itp. itd….

          Przy okazji, na blogu olgierda kolejny ciekawy wpis – okazuje się, że być może cała ta decyzja administracyjna PISu była wybrakowana, a tym samym niewiążąca…
          http://olgierd.bblog.pl/wpis,decyzja;ws;tajfuna;to;urzedowe;bezprawie,46013.html

          Btw: tych środków nie dałoby się sprzedawać jawnie jako czegoś do zażywania, bo tutaj wchodzą przepisy dotyczące obrotu żywnością, które wymagają dopuszczenia do handlu – a nikt takiego by nie dał środkom, działającym w taki sposób.

  2. 11 października 2010 o 1:10

    Zalegalizowali by marichuane i nie było by problemu z dopalaczami. Nawet Monar tak twierdzi więc coś musi w tym być. polecam artykóły na gazeta.pl odnośnie dopalaczy

  1. No trackbacks yet.
Możliwość komentowania jest wyłączona.